Deszcz,szara ulica... i ona,drażniąca moją wyobraźnie połączenie niebieskieskiej parasolki z mocna materią jeans'u. Zielonooka, piękne krucze włosy...strzelista,z dziecinną twarzą. Młoda suczka do zerżnięcia. Podeszedłem...wiatr i deszcz otulał nas swoją zasłoną. W ciepłym wnętrzu samochodu pierwsze słowa,jej głos zaskoczył mnie niski z posmakiem chrypy...
Teqila.. ?
owszem...po pól godzinie rozmowy, gdymoja dłoń miała sięgnąć do jej uda...znaczące spojrzenie na zegarek
Może zaczniemy ?
Oplotłem jąramonami,powaliłemna sofę...delikatnie ściągnęłem sweterek. Moje usta pochyliły kielich rozkoszy jej skóry... Sutki miała wypukłe, duże paląceusta...jej delikatne jęczenie przerodziło sięw unisono oddechu...Poczułem dłonią jej delikatne wilgotne wargi...delikatne muśnięcia powodowały szybszy oddech...wilgoć zaczęła przenikaćw jej wgłąb. Poczułem jej wnętrze za chwilędrażniąc jąmoim mieczem....delikatnie z początku,a póżniej corazmocniej penetrując jedwabną miękkość. Później coraz mocniej i mocniej.
Brałem ją od tyłu, czułem jej włosy skórę, pośladki. Oplotła swoimi nogami moje...w jedny,m rytmie bez przystanku...dążąc do pustki wypełninej rozkoszą
Poźniej leżeliśmy wplecieni w siebie, nasłuchując oddechów, szukając Kogoś w swoich ramionach...to plącząc swe języki w tańcu rozkosznym, gorącym...Nie umiała całować, znała tylko jedne pociągnięcie pędzla..gwałtowne i brutalne. Uczyłem jej delikatnych muśnięć, poczucia faktury chropowatej wargi, maźnięc pędzla języka draźniącego myśli.
Wyszła...nie znała mojego imienia, wieku, skąd przychodzę. Wyniosła moje oczy,usta, zapach skóry, dotyk dłoni...wyrzuci to za rogiem...zapomni..a może nigdy nie pamiętała