Budzisz się w swoim pudełku, w białym prześcieradle, z oczyma wlepionymi w białą gładĄ sufitu otoczony innym sześcianami.
Czy można zakochać się w odgłosach zza ściany ?
Słyszysz delikatny tupot stóp...puk puk ... Szum strumienia wody dochodzący, jakby zza gęstej waty. Ostatnie kropelki wody rozbijające się o płaszczyznę kafelka, stukot grzechotliwy meetalicznej, niegłośne przekleństwo wypowiedziane niewątpliwie dziewczęcym głosem, z iskierką bezsilnej złości. Odgłos zamykanych drzwi... jedna, dwie godziny ...popołudnie ...wieczór nadchodzi niespiesznym krokiem.
Trzaśnięcie drzwiami, głuchy łomot torby ? walącej się bezwładnym ruchem... Cięzkie kroki, odgłos gwizdka... delikatne dzwięki muzyki, kojące, otulające. PóĄniej nieco szybciej, rytmiczniej, nagle roznosi się pogłosem stuk szklanki stawianej na podłodze... zwiewny rytm krokow przerwany, slowa ..pozadjace tropem krokow, rytmiczne glosne, wydeptywany takt, coraz szybciej, przerwane gluchym jekiem kanapy. Znowu łazienka, bulgotanie, bulgot wody....spac. Tylko slyszę oddech ulatujący, gdzieś w ciemność nocy...
A co zrobiłbyś jak kiedyś o północy usłyszałbyś taki równy oddech z piętra wyżej, odezwał się szeptem wprost z Twojego radia...?